Właśnie straciłam skórę.
Tak się właśnie czuję.
Chociaż nie….
Skórę traciłam już nie raz. Jestem tym gatunkiem kobiet, które transformację mają wpisaną w cykliczność. Jak okres. Z tym, że jest mega pewne, że dnia któregoś, już bliższego niż dalszego, okres się nie pojawi. Lecz transformacja….cóż, z biegiem lat nabiera barw. Dotychczas mogłam przynajmniej kolory zaplanować. A teraz? Nawet nie wiem, że takie istnieją, a że je tak połączyć można w doznania? Pozwala mi to tylko w tym doświadczeniu na nieme “aha”. Na głośne nie mam siły.
Więc tym razem to nie zmiana skóry, a coś na kształt wynicowania na zewnątrz. Królowa naga przy tym to fraszka. Nawet po listek figowy nie polecę, bo gdzie bym go miała przyłożyć. Stałam się niezakrywalna- mentalnie, emocjonalnie, energetycznie.
– No, ale Kochana, jak swą prawdziwą naturę odkrywać chciałaś to nie narzekaj!
– Gdzież bym nawet o tym pomyślała! Nie narzekam! Siebie tak sobie odkrywam. Tak wieloznacznie. I wielopoziomowo.
Pomysł drogi z powrotem, do matryc na zniewoleniu opartych, nie zaprząta mej energii nawet w jednej nanosekundzie. Taka opcja nie istnieje. Ja sobie po prostu tak posiedzę i pobędę z Tym co Jest.
Nawet myśleć nie będę, bo i tak nic nie wymyślę. Przeżyję, dożyję, odżyję, pożyję, użyję, nadżyję, ożyję. Pozwolę na CZUCIE.
Szczęśliwie od dobrych kilku lat nie budzi mnie budzik oznajmiając, że czas dla kogoś wymienić swą energię za pieniądz. Nie mam nikogo, kto wzywałby do pracy. To wielki komfort móc zawinąć się szczelnie w koc, który chwilowo zastępuje skórę i pozostać w nim jeszcze chwilę, jeszcze jeden dzień.
To wielki komfort zaufać, że tak można.
Zaufałam transformacji, dość szybko rozgościłam się w niej.
Tutaj mądrym nauczycielem, prowadzącym mnie przez ziemskie życie była Natura. Pozwoliła zrozumieć, że zmiana jest nieunikniona. Że to naturalne, iż wyrastasz z miejsc, ról, tożsamości i zmieniasz przyciasną skórę. Pokazała, że dopiero prawdziwym dyskomfortem jest desperacka próba pozostania w starym ubranku. Że cena tego ostatniego jest wysoka.
Pierwsze razy, przewalanie gruzu rodowego, puszczanie najmocniejszych pęt, przynosiły doświadczenie śmierci. Czasem bardzo realnie, gdy ciało przeprogramowywało się tak głęboko, że mocno niedomagalo.
Kolejne razy, chociaż wcale nie były łatwe – dotyczyły przecież tożsamości, czegoś co uznawałam, za prawdę i jedyną opcję przez długi czas-budowały coraz mocniejsze zaufanie do procesu. W końcu zaczęłam odnajdywać w tym radość. Nie, nie masochistyczną przyjemność w cierpieniu. Raczej powitanie i akceptację “niewygody” z absolutną pewnością darów ukrytych za progiem.
Bo zawsze odwaga podążania za sobą i wszelka zmiana form, która z tym się wiąże przynosi dary. Jakie? Bardzo osobiste. Każdemu według potrzeb, by doświadczyć siebie w mocy i w miłości.
Dlatego obecny czas ma takie znaczenie, taką moc. Daje niezliczoną ilość okazji by wybrać siebie, by transformować, by przypominać sobie o możliwościach, które nosimy w sobie.
Wcześniejsze okresy “ze starego mojego wyrastania” miały cechy dualności. Byłam taka, funkcjonowałam w rzeczywistości X, decydowałam, że to mi już nie służy, tworzyłam siebie i swoje doświadczenie “po nowemu”, wewnątrz i na zewnątrz. Fazy “to co było” i “co na być” rozmieszczone w linearnym porządku rzeczy. Wczoraj, dzisiaj, jutro. Funkcja liniowa rozmieszczona w czasie.
Doświadczenie obecnego stanu nową matematykę przyniosło. Funkcje międzygwiezdne, rozszerzalność pozaplanetarną. Linearność zniknęła. Jest tylko Teraz i bycie w każdym doświadczeniu równocześnie. Intensywność każdej przeżytej i zaplanowanej rozkoszy, uniesienia, błogości, smutku, tęsknoty, wzruszenia zebrane w jedno odczuwanie. Przeszłość i przyszłość nie istnieje. Jest tylko wszystko w teraz. Żywe i intensywne. Kosmiczny orgazm bycia.
Kiedyś, podczas podróży Duszy, zobaczyłam wyciągniętą do mnie dłoń. Pomocną, błogosławiącą mi. Jakież było moje zaskoczenie w odkryciu, że jest to moja własna dłoń.
Tak, tylko ty sam/a możesz podać sobie dłoń. Ty z przestrzeni, linii czasowych, w których już wiesz, w których doświadczasz obudzonej świadomości, jesteś dla siebie w tym doświadczeniu, które właśnie czyta ten tekst.
Odwaga to potęga. Odwaga porzucenia pancerzy, skorup, zbroi daje moc geniuszu. Stajesz się przepuszczalna/ny w wielu kierunkach. Bez przepływu może powstać tylko bagno. Przepuszczalność to życie. Stajesz się wtedy istotą czującą. Stajesz się istotą wysoko wibrującą, stajesz się istotą wielowymiarową. Stajesz poza ograniczeniami. Masz dostęp do swojego potencjału, swojej prawdziwej natury.
Jesteś wolna/y.
Bo jak myślisz, czy w takim doświadczeniu, w takim stanie łykniesz bajkę o prochu marnym i zgodzisz się na narrację strachu?
Baw się pięknie swoją boską naturą.
Ja dziś jeszcze “pokocykuję”, by otulić i oswoić intensywność bycia.
Joanna
„MAM TĘ MOC" – jesienna witalizacja
warsztat jogowy
Mandala, Beskid
WARSZTAT WYJAZDOWY
03.10- 06.10.2024r.
Celem bloga i strony joannasmolenska.pl jest rozpowszechnianie wiedzy w temacie zdrowia i świadomego życia. Treści tu zawarte oparte są o współczesną i wielowiekową wiedzę, badania naukowe oraz doświadczenie autorki i mogą być różne od powszechnych opinii, a czasem nawet kontrowersyjne. Nie jest jednak zamiarem autorki zastępowanie relacji lekarza z pacjentem. W razie wątpliwości zasięgnij porady pracownika służby zdrowia- tak stanowi prawo.